Żyjemy w czasach, w
których to praca wypełnia większą część naszego dnia. Spieszymy się, by zdążyć
ze wszystkimi zobowiązaniami, pędzimy, by nie spóźnić się na spotkania i
jesteśmy w ciągłym ruchu. Jadamy prędko, w biegu i często… niezdrowo. Z drugiej jednak strony jesteśmy bombardowani
informacjami, jak ważne jest nasze odżywianie. Charakter pracy wielu z nas
sprawia, że często jadamy na mieście. Nie mamy czasu na pełne obiady i szukamy
szybkiego jedzenia , które zaspokoi nasz głód. Osoby, które szukają pomysłu na
siebie i chciałyby zaoferować Klientom coś, specjalnego, co mogłoby wypełnić
niszę na rynku powinny zastanowić się nad ideą zdrowych fast foodów.
Fast food nowej generacji
to interesujący, bo niepopularny w Polsce temat. Otwarcie lokalu w ładnym,
nowoczesnym i proekologicznym stylu może przyciągnąć potencjalnych Klientów już
samą „innością”, bowiem trudno spotkać jeszcze na co dzień „zdrowe-niezdrowe-jedzenie”.
Klienta jednak nie wolno oszukiwać, bo Klient, nawet jeśli nie skończył studiów
kulinarnych, oszustwo wykryć umie. Bułki kupione na kilogramy w olbrzymich
halach spożywczych, stopione ścinki serowe i majonez wątpliwej jakości,
wpakowane do kuchenki mikrofalowej sukcesu z pewnością nie gwarantują, ale
świeże pieczywo od jednego dostawcy, zielona sałata i piękny kawałek prawdziwego
mięsa, tonące w aromatycznym sosie, podane w interesującym opakowaniu już tak.
Skąd wiadomo, że biznes
może wypalić? Ano choćby podpatrując tych, którzy tym rodzajem biznesu się
trudnią. W Krakowie zdrowe burgery proponuje Moaburger, serwujący jedzenie z…
Nowej Zelandii… Pyszne, ogromne porcje, świeże warzywa i fantastyczne, jasne wnętrze.
Im się udało, może uda się Tobie?